Kamera pokazuje po kolei piłkarzy Atletico podczas hymnu Ligi Mistrzów, po czym najeżdża na Griezmanna, a Francuz stoi odwrócony i podziwia oprawę kibiców na Vicente Calderon. A sama wiadomość kibiców brzmi: "Jesteśmy dumni, że nie jesteśmy tacy, jak wy" odnosząca się do prześmiewczej oprawy kibiców Realu z pierwszego półfinału.
reklama
reklama
Daliśmy z siebie wszystko. Lata mijają, a ci piłkarze wciąż się rozwijają. Wyciągniemy z tej porażki naukę i to nas wzmocni. Jestem naprawdę dumny. To dla klubu wielki sukces znajdować się znów w tak dalekiej fazie rozgrywek europejskich. Bardzo się wzmocniliśmy, jednak przed nami wciąż jeszcze sporo pracy.
reklama
W finałach nigdy nie można mówić o faworytach. Do takich spotkań w Lidze Mistrzów nie dochodzą przypadkowe zespoły. Aby się do niego dostać, musisz pokonać giganta, co znaczy, że sam też nim jesteś. Zdecydowanych faworytów więc nigdy nie ma. Ze względu na historię i ostatnią formę, uznałbym jednak Real za delikatnego faworyta. Moim zdaniem ma trochę lepszych piłkarzy – Juventus nie ma w składzie Cristiano Ronaldo czy Luki Modricia, którzy są po prostu genialni. Stara Dama gra jednak bardzo mądrze taktycznie, pod tym względem jest najlepsza w tej edycji Champions League.
Wyjście do kibiców? To taki detal, na który zasłużyli. Wytrzymali to oberwanie chmury jak prawdziwi mistrzowie. Wyszliśmy im podziękować, bo w końcu wszystko to, co robimy, jest dla nich.
Antoine Griezmann po finale Mistrzostw Europy powiedział, że jedyne, czego sobie życzy, to nie wpadanie na Cristiano Ronaldo. Los chciał jednak inaczej i znów to ekipa Portugalczyka jest górą...
Powiem tak – jeżeli Real Madryt przechodzi półfinał, bo tam ma największe problemy, to w finałach jest zespołem praktycznie nie do zatrzymania. Gdy Królewscy dochodzą do walki o trofeum, to nie po to, aby go przegrywać.
Dzięki bramce Isco na 1-2 w meczu z Atletico Madryt, Real przedłuża swoją passę kolejnych spotkań ze strzelonym golem do 61 meczów. Tym samym "Królewscy" wyrównali rekord wszech czasów Bayernu Monachium, który miał identyczną passę między 16 marca 2013 roku a 5 kwietnia 2014 roku. Real Madryt po raz ostatni zaliczył spotkanie bez zdobytego gola 26 kwietnia 2016 roku, gdy zremisował 0-0 z Manchesterem City w półfinale Ligi Mistrzów. Od tamtego czasu "Królewscy" strzelali bramki we wszystkich 61 kolejnych spotkaniach. Aby wyjść na samodzielne prowadzenie w klasyfikacji wszech czasów podopieczni Zinedine Zidane'a będą musieli zdobyć przynajmniej jednego gola w niedzielę 14 maja, gdy na Estadio Santiago Bernabeu przyjedzie Sevilla.
Poprzednio górą był Buffon. Jak będzie tym razem?
W żadnym momencie nie wątpiliśmy w awans do finału. Jesteśmy Realem Madryt i do końca będziemy walczyć o wszystko, zachowując przy tym wielki szacunek do każdego rywala, z jakim będziemy się mierzyć. Wykonaliśmy dzisiaj wielką pracę. Teraz trzeba myśleć o lidze. Przed nami cudowne spotkania.
reklama
