Ale ja nie miałem z Maćkiem żadnego zatargu, poza tym, że obaj byliśmy pazerni na bramki i sobie nawzajem zazdrościliśmy. Ja Maćkowi dynamiki, szybkości, strzału z dystansu, on mi pewnie czegoś innego. Ale to nie była zła zazdrość, nie doprowadziła do spięcia. To nie przeszkadzało nam świetnie rozumieć się na boisku. Z Maćkiem to nawet ciężko się było pokłócić, bo mówił trzy słowa na krzyż przed treningiem i dwa po treningu. Raczej mruczał. Zdziwiłem się, kiedy próbował zostać politykiem i zobaczyłem go na jakimś spotkaniu. Nie odpuścił mikrofonu przez 45 minut, przecierałem oczy ze zdumienia. Zastanawiałem się, czym się żywi, że przeszedł taką odmianę. W szatni był bardzo spokojny.