Do Nagoi sprowadził mnie Arsene Wenger. Coś z Nawałki było w nim wtedy, wypracował sobie taki porządek w klubie. Po dwóch miesiącach wracałem do Francji, a on szedł do jakiegoś Arsenalu. "Jakiegoś" - tak uznawali Japończycy, którzy podsunęli mu czek in blanco, żeby sobie wpisał dowolną kwotę i został, bo byli bardzo zadowoleni z jego pracy. W 2004 roku Wenger komentował mecz Francja - Polska na Saint Denis i spotkałem się z nim na korytarzu. "Ty wiesz, że ja ciebie obserwowałem, śledziłem twoją karierę? Jakbyś był trochę szybszy, to bym cię sprowadził do Arsenalu" - mówił mi i do dziś nie wiem, czy żartował. Ale wiem, że dynamiki mi zabrakło, by wejść na wyższy poziom. Kto jak kto, ale Wenger lubił takich piłkarzy jak ja - niekoniecznie siłowych, ale grających w piłkę.