W wieku 16 lat, pod wodzą trenera Topolskiego, zadebiutowałem w Ekstraklasie, a ogólnie w Zagłębiu zagrałem prawie 40 spotkań w lidze. To były takie czasy, że ja na treningu stawiałem się godzinę wcześniej niż cała drużyna. Musiałem przynieść sprzęt z pralni, porozkładać przy szafce każdego zawodnika, później rozwiesić siatki na bramkach.
No i raz popełniłem błąd (śmiech). Mirek Dreszer nie mógł znaleźć swoich rękawic, bo mu ich nie położyłem na szafce. Podszedł do mnie i pyta: „Młody, a gdzie moje rękawice?”. A ja nie dosłyszałem i nieopatrznie zapytałem: „co?”… I się zaczęło. „K…, młody. Będziesz mi tu pyskował?!”. No i wpakował mnie za fraki do szafki na sprzęt, oczywiście przekręcając kluczyk.
Trening się zaczął, a trener – nie pamiętam, czy to był jeszcze Strejlau czy już Dragan – dopiero po kilkunastu minutach zapytał się kolegów, gdzie jest młody Lewandowski? A młody Lewandowski zamknięty i skulony w szafce na buty (śmiech). Dopiero później przyszli i mnie wypuścili, a ja zbiegłem na trening.