„Żegnaj „Gui”, będę cię pamiętał jako faceta, dla którego chciało się przyjść na stadion. Bo kiwnie, bo założy siatkę, bo zaskoczy. Mimo różnych wad. Są tacy co mają lepsze liczby, ale nie chce się ich oglądać. Bo piłka to spektakl, a nie księgowość.” – takimi oto słowami jeden z kibiców Legii pożegnał Guilherme na Twitterze. Brazylijczyk przebywa właśnie we Włoszech, gdzie dopina szczegóły swego kontraktu z Benevento Calcio. Beniaminkiem Serie A, który do tej pory w 16 meczach zdobył… jeden punkt. Nie chodzi tu jednak o „klasę” tej drużyny, lecz samego Brazylijczyka i ogólnie piłkę klubową w polskim wydaniu. Bo jeśli takimi, jakby nie patrzeć, wzruszającymi i podniosłymi wpisami poszczególni fani „Wojskowych” wyrażają swoją wdzięczność piłkarzowi co najwyżej przeciętnemu, oznacza to tylko jedno – na naszym krajowym podwórku wciąż bieda, że aż piszczy.
I niech nie zmylą nas awanse reprezentacji Polski do finałów mistrzostw Europy oraz świata, seryjnie zdobywane w Niemczech bramki Lewandowskiego, wielomilionowe transfery Krychowiaka i paru innych czy coraz większe pieniądze, które muszą płacić stacje telewizyjne, by móc pokazywać mecze LOTTO Ekstraklasy. To wszystko bowiem są jedynie miłe odstępstwa od normy. A tą nad Wisłą jest masowe zatrudnianie pseudopiłkarzy spoza kraju czy utrzymywanie lokalnych gwiazdek, brutalnie weryfikowanych potem przez zagranicę, kiedy zdecydują się spróbować ją podbić.
Trzykrotny mistrz Polski 🥇🥇🥇, dwukrotny zdobywca Pucharu Polski 🏅🏅. Dziś żegnamy Guilherme. pic.twitter.com/8kWrO7LCrk
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) December 16, 2017
Rację ma użytkownik Twittera, przywołany na początku niniejszego tekstu, że Guilherme przez tych kilka lat spędzonych w Warszawie dodał nieco barw szaroburej i ponurej lidze. Lidze, w której wystarczy przepuścić komuś co pewien czas piłkę między nogami, wykonać sprint czy celnie uderzyć, by otrzymać od kibiców takie pożegnanie, jakie wczoraj sympatycy Legii zgotowali odchodzącemu Brazylijczykowi.
Choć w czasach gry przy Łazienkowskiej wielokrotnie trenerzy zmieniali mu pozycję, traktując jako zapchajdziurę (oni zapewne powiedzą, że czynili tak ze względu na jego uniwersalność), „Gui” zyskał status gwiazdy. Dziś Internet zalewają peany na jego cześć, podziękowania oraz zdjęcia jego kolegów z Legii. Chyba nawet Nemanja Nikolić nie był żegnany z taką pompą, co 26-latek z Três Rios. Odchodzący do najgorszej drużyny Serie A, już dziś praktycznie mogącej witać się z jej zapleczem.
Estive observando o jogador Guilherme Marques, 26 anos, 1,74m. Atua no Legia Warszawa há 5 temporadas.
— Iron Luiz (@Iron_fall) December 12, 2017
149 jogos, 21 gols e 23 assistências.
Joga nas duas pontas (mais pela direita), meia central e até como lateral esquerdo. Fica sem contrato em 31/12 segundo o @Transfermarkt. pic.twitter.com/9bMibSdYqt
Czy to desperacja ze strony piłkarza, że zamiast pozostać w coraz mocniejszej, jak przekonują co niektórzy, polskiej lidze i w drużynie marzącej o regularnej grze w europejskich pucharach, przechodzi do innej, by od samego początku walczyć rozpaczliwie o jej przetrwanie? Zapewne. Sam Guilherme przekonuje, że pół roku wystarczy mu, by swoją grą wypromować się do lepszego zespołu. Jeśli więc widzi w tym szansę, zostając (najprawdopodobniej) zawodnikiem Benevento, zaś nie potrafił tego dokonać, będąc gwiazdą Legii, to mamy obraz tego, w jakim miejscu znajduje się LOTTO Ekstraklasa. Realny, a nie ten, który przedstawiają naiwnym – jak sądzą – jej obserwatorom pewne „autorytety”.
Grafika pobrana z www.twitter.com.