Kiedy Messi do mnie trafił, miał 10 lat i zaledwie 125 centymetrów wzrostu. Nie mieścił się w żadnej skali. Widać było, że coś jest nie tak. Okazało się, że organizm Messiego nie wytwarza dostatecznej ilości hormonu wzrostu. Z takim defektem rodzi się jedno dziecko na dwadzieścia tysięcy. Leczyłem go ponad trzy lata. Był dobrym pacjentem, nie sprawiał kłopotów. Widać było, że zrobi wszystko, aby tylko grać w piłkę. Można podzielić pacjentów na trzy kategorie: jedni chcą być wysocy dla samej estetyki, inni , bo chcą się podobać dziewczynom. I trzecia kategoria: Messi, on chciał urosnąć, żeby grać w piłkę na najwyższym światowym poziomie. Powiedziałem mu wtedy: o wzrost się nie martw, będziesz wyższy niż Diego Maradona. I to co powiedziałem, sprawdziło się: Maradona ma bodaj 165 centymetrów, a Messi o kilka więcej. Wtedy byłem pewien tylko tego, że będzie wyższy, ale teraz mogę powiedzieć, że okazał się również i lepszy. Po zdiagnozowaniu choroby, przeszliśmy od razu do leczenia. Messi musiał przyjmować hormon wzrostu, polega to na codziennym zastrzyku, w nogę lub w rękę. Był jednak bardzo zdeterminowany, nigdy nie narzekał. Ile było tych zastrzyków? Skoro kuracja trwała około cztery lata, to ponad 1400.