Łzy po nieudanym transferze do Borussii Mönchengladbach? Kilka było. Ale to normalne w przypadku młodego chłopaka, przed którym otwierała się taka szansa. Wielki kontrakt, wielki klub i nagle w jednej sekundzie to runęło. Przeszło mi jednak bardzo szybko, emocje ustąpiły i skupiłem się na tym, co przede mną. A to jest walka o mistrzostwo Polski. Tata mówi, że fajnie byłoby mieć je na koncie i dopiero później wyjechać. Jak się uda, to znajdzie potwierdzenie powiedzenie, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przyjechałem do Poznania i z marszu poszedłem na trening, wziąłem się do roboty i tyle. Trochę też czytałem i na wyobraźnię działa przykład Ruuda van Nistelrooya, który miał już dograny transfer do Manchesteru United. Złapał jednak kontuzję i w ostatniej chwili transakcja została odwołana, a właściwie opóźniona, bo temat wrócił i został sfinalizowany po roku. Dlaczego nie miałoby tak być w moim przypadku? Holender zresztą później poszedł też do jeszcze lepszego klubu - Realu Madryt. Dlatego spokojnie, przecież ja jestem dopiero na początku drogi.