Moja reakcja była stanowcza, bo raz, że nie chciałem tego zawodnika, a po drugie w ogóle nie wiedziałem o tych testach. Pół roku wcześniej ktoś rzucił w żartach: „A może sprowadzimy do nas Adu”? Pośmialiśmy się, ale nikt nie potraktował pomysłu poważnie. I nagle, po dobrym meczu z Jagiellonią pojawia się historia, która szczególnie w tamtym momencie nikomu do niczego nie była potrzebna. Byłem w Krakowie, kiedy odebrałem telefon od dziennikarza z pytaniem o Adu. Sądziłem, że to żart i powiedziałem: „To niemożliwe”. A jednak przyleciał, w przychodni zrobiono mu śmieszne badania, które nie miały nic wspólnego z profesjonalnymi testami. Miesiąc po jego wylocie do klubu zadzwonili z rejestracji, bo nie było komu za te badania zapłacić. Chłopak trafił do kabaretu. Było mi go szkoda, bo wystawił się na pośmiewisko. Sytuacja została rozegrana niestosownie, dziwię się, że tak ją zostawił. Na jego miejscu reagowałbym bardziej stanowczo.