Oczywiście zdarzało mi się płakać w trakcie mojej kariery w Barcelonie. Minęło już wiele lat, przeżyłem wiele różnych momentów i niektóre z nich były bardzo smutne. Jesteśmy profesjonalistami i gdy coś ci nie wychodzi, to cierpisz - jak w normalnej pracy. Miałem też trudny rok, kiedy doszło do całego zamieszania z Urzędem Skarbowym. Było ciężko. Nie chodziło o to, że wpadłem w depresję, ale było ciężko przez to, jak mnie atakowano, co o mnie mówiono, o rodzinie, o tacie, o moich ludziach… Było ciężko, szczególnie przy rzeczach wypływających z Madrytu. Czułem się mocno atakowany i miałem szczęście posiadania wsparcia moich ludzi, Barcelony, Katalonii, tutejszych mediów i to pozwoliło mi być trochę spokojniejszym. Uważam, że te ataki były celowe, poszło polecenie, żeby mnie atakować uderzyć i wykorzystać moment słabości, przez jaki przechodziliśmy z powodu tych wszystkich wydarzeń. To wszystko pojawiało się ze strony Madrytu. Wiedziałem, jak wygląda sytuacja, ale nawet przy tej wiedzy to mi przeszkadzało i mnie bolało.