Jak poznałem Mohameda Salaha? To był specyficzny czas. Salah rozgrywał wtedy swoje pierwsze mecze w reprezentacji. Był młodym chłopakiem. W Egipcie było bardzo niespokojnie, bo to był czas tuż po rewolucji. Poznałem go, gdy miał dziewiętnaście lat. Zawsze mówił, że chce zostać najlepszy. Miał motywację, by trenować, dodatkowo pracować, nieporównywalną z innymi graczami kadry Egiptu. Był pod tym względem niesamowity. Gdy później wyjechał do Bazylei, ja nadal miałem mieszkanie w Niemczech i często go odwiedzałem. On był młody, ja byłem młody. Mieliśmy dobry kontakt. To nie zawsze się urywa, gdy idzie się w świat. Na pierwszym etapie gry w Romie nie był w stu procentach zadowolony z rutyny treningowej. Cały czas byłem z nim w regularnym kontakcie. Dzwonił i prosił mnie, czy mógłbym mu pomóc, czy mógłbym przylatywać do Rzymu, by trenować z nim indywidualnie. Wtedy byłem jednak w trakcie kursu UEFA Pro, co wymagało cotygodniowego udziału w wykładach w Kolonii. Miałem małe możliwości, by do niego latać i musiałem mu to wytłumaczyć. Pomogliśmy mu tylko wraz z Bradleyem skomunikować się we właściwy sposób ze sztabem trenerskim i uporządkować sprawy, które go nurtowały.