Na treningi Dolcanu dojeżdżaliśmy pociągami z Wileńskiej do Ząbek. Rzadko kupowaliśmy bilety, naprawdę rzadko. Kontrole zdarzały się sporadycznie, więc zazwyczaj się udawało. Ale co najśmieszniejsze, Boruc – wraz ze mną czy na przykład Mariuszem Wysockim – bawił się w kanara. Wstawał, mówił „bileciki do kontroli” i podchodził do ludzi. Niektórzy byli przestraszeni, kombinowali jak uciec. Raz podeszliśmy do starszej pary bez biletów. Mówili, że zaraz wysiadają, wręcz błagali, żebyśmy nie dawali im żadnej kary. No i zlitowaliśmy się!