W mediach bardzo wiele się mówiło o moich relacjach z Mourinho, a prawda jest taka, że tylko dwa razy w swoim życiu z nim rozmawiałem. Mourinho napisał mi wtedy: "Zostajesz, chcę byś był częścią drużyny". Pomyślałem sobie, że to super, że jestem w jego planach. Jose wezwał mnie do biura w grudniu i to był prawdopodobnie drugi moment, który zmienił w moim życiu bardzo wiele. Miał przed sobą jakieś analizy i powiedział: "Jedna asysta, zero goli i dziesięć odbiorów". Zajęło mi chwilę, zanim zorientowałem się, co chciał mi przekazać. Potem zaczął czytać statystyki innych piłkarzy Chelsea - Williana, Oscara, Maty i Schurrle. To wyglądało mniej więcej tak - pięć goli, dziesięć asyst. Następnie czekał, aż coś powiem. W końcu mu odpowiedziałem: "Ale niektórzy z tych zawodników rozegrali po piętnaście, dwadzieścia meczów, ja natomiast wystąpiłem w trzech. To jest chyba jednak różnica?". To było bardzo dziwne, ale byłem zupełnie szczery. Czuję, że klub mnie tak naprawdę nie chce, a ja pragnę grać. Chciałbym odejść.