Nie wytrzymał ciśnienia. Pojechał do domu, trudno było odmawiać mu przyjemności z rodziną. W końcu ma żonę i córki. Wiemy tylko od swoich zaufanych ludzi na miejscu, że Janczyk znowu poszedł w "długą". Potwierdza to fakt, że nie ma z nim kontaktu. Nie przyjechał na zajęcia. Mamy piątek, a nie ma gościa. Umawialiśmy się przy zajęciach i opiece, że kiedy nie wytrzyma, musi zdać sobie sprawę, że to koniec współpracy. Trudno to bagatelizować, zamiatać pod dywan i przejść obojętnie do porządku dziennego, bo niebawem znowu mogłoby się to wydarzyć. Drużyna by to źle odebrała, gdybyśmy znowu się uginali.