Jeśli chcecie, nazwijcie mnie szaleńcem, ale kocham piłkę nożną i wciąż wierzę, że mogę odnieść sukces w trenowaniu. Nie myślę o bólu ani o porażce. Nie oczekuję, żeby wszystko przychodziło mi z łatwością. Chcę przewodzić i to ode mnie zależy, czy tego dokonam. To tak samo jak przechodziłem do Arsenalu jako piłkarz lub do Belgii, gdzie wspierałem Roberto Martineza. To ewolucja. Nikt do mnie nie dzwonił przez cztery miesiące od pożegnania z AS Monaco i wtedy nagle otrzymałem pięć zgłoszeń. Niektóre z nich to nie były propozycje, które mnie interesowały, ale część była naprawdę interesująca, lecz to była jedynie rola asystenta, a nie mogę zostawiać mojego sztabu. Są w nim osoby, które specjalnie dla mnie zrezygnowały ze swoich zadań, co miałbym im teraz powiedzieć? „Hej, chłopaki, wy przestaliście pracować ze względu na mnie, ale ja mam teraz nową pracę”? Nie chcę być już asystentem, bo zamierzam być głównym trenerem.