Siedzimy na przeciwko siebie w szatni. Przygotowywano nas do tego, że będziemy grać razem w pierwszym składzie. Wayne często do mnie podchodził, dużo mi podpowiadał. Również starałem się często do niego mówić, żebyśmy się lepiej rozumieli i poznali. Kiedy wydawało się, że Wayne dochodzi do pełni formy i będzie mógł wreszcie z nami zagrać, ja zerwałem więzadła. W szatni jest bardzo cichą osobą, która się nie wychyla. Na boisku widać jak ma ułożoną stopę. Robi to co chce. Dłuższe, krótsze podania – wszystko dochodzi do celu.