Moja dziewczyna zorganizowała spotkanie, co należało zrobić w restauracji, ale wszystkie lokale zostały zamknięte, więc postanowiła zaprosić znajomych do domu. Powiedziałem, że nie ma problemu. Ja tylko częściowo uczestniczyłem w tym spotkaniu, wchodziłem i wychodziłem. Na pewno żałuję, że wyciekły zdjęcia. Zrobili je znajomi dziewczyny, ja ich nie znałem. Na pewno nie zrobili tego celowo. Wszystko było zgodnie z prawem. Limit 20 osób nie został przekroczony. Przed wejściem mierzyliśmy wszystkim temperaturę. Nikt nie miał objawów choroby. Mówi się, że zrobiłem imprezę. Ale nikt nie wie, jak było naprawdę. Wielu ludzi bierze udział może nie w imprezach, ale w spotkaniach rodzinnych w znacznie większym gronie niż sześć osób. Trzeba żyć także w czasach Covidu. Oczywiście należy zachować ostrożność, ale nie można nie robić niczego. I tak prawie cały czas spędzałem w domu. A gdy ktoś do mnie przychodził, to był badany. Nigdy nie złapałem koronawirusa. Miałem wielokrotnie robione testy i żaden nie dał pozytywnego wyniku. Ale zarazić można się wszędzie, np. w supermarkecie. Nie zabronię dziewczynie, która ze mną mieszka, organizowania spotkań. Dlatego nie żałuję tego, co się stało, bo nie mogłem jej odmówić. Ja to jeszcze jeździłem na treningi, więc miałem tam kontakt z kolegami. Ale moja dziewczyna nie. Za wszystko zostałem ukarany. Z samą karą nie miałem problemu. Zrozumiałem błąd, ale sankcje były zbyt surowe. Zaskoczyła mnie wysokość kary, uważam ją za przesadzoną