Ja zawsze mówię to, co myślę, nie gryzę się w język. A zatem moja odpowiedź jest taka: przez 75 proc. czasu gry dla Polski czułem się źle! Niekomfortowo. Zawsze jeździłem, i mówię to z ręką na sercu, bardzo chętnie na kadrę, nawet gdy byłem kontuzjowany. Ale zawsze też miałem z tyłu głowy, że jak coś nie pójdzie, jak przegramy, to winny będzie "ten z Niemiec". Nie ukrywajmy, taka była otoczka, takie było nastawienie również wielu mediów, wielu dziennikarzy. Ja, Adam Matuszczyk, Eugen Polanski, Ludovic Obraniak - zawsze byliśmy pierwsi, żeby nas wskazać jako winowajców. Mnie zarzucano, że zamieniłem Niemcy na Polskę, bo nie miałem zaproszenia do niemieckiej kadry. Otóż miałem. Wybrałem jednak Polskę i... Czy teraz żałuję? No właśnie nie! Ta atmosfera wokół nas była kiepska, ale gra dla reprezentacji była dla mnie honorem. Nigdy nie zapomnę debiutu, nie zapomnę mojego występu na EURO. Ok, na turnieju zagrałem słabo, jako zespół zagraliśmy słabo, ale udziału w historycznej imprezie nikt mi nie odbierze. I nikt też nie może mi zarzucić, że mi nie zależało. Czasem, gdy nie byłem powoływany, kupowałem za własne pieniądze bilety lotnicze i przylatywałem z tatą dopingować kolegów. Czy tak robiłby ktoś, komu nie zależy na zespole?! No nie sądzę. Na boisku też zawsze dawałem z siebie dla kadry sto procent. Nie zawsze wychodziło, ale nigdy nie odpuszczałem.