Mój pierwszy mecz w Realu rozgrywałem przeciwko Atletico. Przychodziłem z klubu, który był dobrze zorganizowany taktycznie. Jeśli piłka była po lewej stronie, to ruszałeś tam z pressingiem. Analogicznie po prawej strony. Piłkarskie podstawy. A potem trafiłem do Realu, w którym panował chaos. W trzydziestej minucie straciliśmy piłkę w ataku i ruszyli na nas, a my rzuciliśmy się do powrotu. Krzyknąłem do Cannavaro: "Fabio! Kryj!". Odpowiedział: "Tutaj tak nie gramy. Każdy odpowiada za własną strefę". Pomyślałem: "Serio? Ja p***lę". Rozejrzałem się i zobaczyłem bocznych obrońców grających wysoko, defensywnego pomocnika też gdzieś z przodu. Pomyślałem wtedy: "Co? Za mną jest 50 metrów pustego boiska i mam grać jeden na jednego?".