Pierwsze słowo - pracoholik. Tam była robota na okrągło. Mi szkoda było tego sztabu. Analizy cały czas. On chciał mieć kontrolę nad wszystkim. Jak mieliśmy mecz wyjazdowy, to jechał autobus i... dwa busy. Po meczu musieliśmy 10 minut pokręcić na rowerkach w ramach roztrenowania. Więc na mecz jechał cały bus tych rowerków. Na obóz też jechaliśmy zapakowani po uszy. Była ulewa nad Turcją, na boisko nie dało rady wejść. "No to znajdziemy parę drzewek, gdzie można coś ustawić, parę przebieżek, by nie tracić jednostki". Musiał mieć wszystko przygotowane. To jest trener, który potrzebuje czasu, by wprowadzić swoje metody.