Od razu poinformuję więc tych, którzy już chcieliby pogrzebać Marciniaka i świętują jego koniec: za wcześnie na to. O tym, że nie znajdę się na liście, wiedziałem od dawna. Decyzja została podjęta na początku kwietnia po moich kolejnych badaniach. Natomiast formalny telefon od Roberto Rosettiego, który jest szefem sędziów UEFA, miałem kilka dni przed oficjalnym ogłoszeniem listy. Znamy się wiele lat i wiedziałem, że dla niego to trudna decyzja, że po ludzku jest mu przykro. Jako zespół mamy duże doświadczenie turniejowe i byśmy się przydali, ale takie bywa życie sportowca. W kwietniu była możliwość, abym sędziował jeden z ćwierćfinałów europejskich pucharów, ale nie dostałem meczu. I wtedy zrozumiałem, że stracę Euro. Na drodze stanęły mi problemy zdrowotne. Jak wiesz, przechorowałem COVID-19. I właśnie koronawirus okazał się kłopotem. Zachorowałem na tachykardię, która zaburza rytm pracy serca. W pewnym momencie siedząc miałem podwyższone tętno, tak, jakbym żwawo spacerował. Wciąż nie mam stuprocentowej pewności jaka jest geneza tej choroby, ale wiele wskazuje właśnie na koronawirusa. Tachykardia to nie jest coś, co można wyleczyć w tydzień, tak jak przeziębienie. Od jakiegoś czasu jestem więc pod stałą opieką profesora Krzysztofa Pawlaczyka i powoli zmierzamy w dobrym kierunku.