Granica nie została przekroczona, tylko przeskoczona. I to nie pierwszy raz. Pani z ochrony prosząc Małeckiego o identyfikator spotkała się z wybuchem agresji i stekiem wyzwisk. Poniżał ją i ubliżał jej publicznie, podobnie jak pracownikowi klubowej telewizji, bo ten pozwolił sobie na krytyczne słowa. Żeby była jasność: to nie było jedno słowo, tylko tyrady gróźb, stek wyzwisk, więzienna nomenklatura. Ci ludzie się najzwyczajniej go bali, w kontekście jego rzekomych znajomości z półświatkiem, które wielokrotnie podkreślał. Niestety te dwa zdarzenia miały miejsce w czasie, gdy akurat zabierano mnie z powodu Covidu do szpitala i wróciłem do klubu miesiąc później. Dopiero wtedy ludzie zaczęli mi o tym mówić. Podobnie zresztą jak kierownik drużyny, który jednak sprawę wyjaśnił z zawodnikiem w cztery oczy.