Od kiedy Tomek Magdziarz, mój menedżer, powiedział mi o Unionie, trzymałem za ten temat kciuki. Po pierwsze: Berlin jest blisko Polski, trzy godziny drogi od Poznania i dwie godziny od mojego rodzinnego Świebodzina. Dwa: Berlin to świetne miasto. Trzy: Bundesliga to topowa liga. Cztery: Union gra superpiłkę, są rewelacją sezonu, walczyli o awans do Ligi Konferencji. No i pięć: grają w takim systemie, w którym mogę być wahadłowym. A to bardzo mi odpowiada.