Czuliśmy to przed meczem, gdy trzy godziny wcześniej szliśmy na stadion główną aleją. Co tam się działo… nie widziałem tego nigdzie na polskich stadionach. To było przerażające. Promenada zajęta przez młodocianych kibiców, takiej “dorosłej młodzieży”. Co tam się działo, trzeba byłoby zobaczyć. Rozbite butelki, walające się puszki, trzeba było uważać, żeby nie zostać oblanym piwem. Słabe, naprawdę. Potem buczenie na hymnie w wykonaniu angielskich kibiców. Miałem wyższe mniemanie o nich. Miałem wrażenie, że angielscy kibice szanują takie rzeczy jak cudzy hymn czy minuta ciszy. A tutaj okazało się, że inaczej to wygląda. Mocno zapadło mi też w pamięć ich rozczarowanie po finale – to, jak szybko opuścili stadion. Nie czekali na nic, kipiała z nich frustracja aż niemożliwa. Byli tak pewni zwycięstwa, że to wszystko załamało ich całkowicie.