Miałbym wymarzonego kandydata – gdyby był dziesięć lat młodszy. To – moim zdaniem – mistrz świata w kategorii dokonywania niemożliwego. Czego by się nie tknął, kogo by nie prowadził, kończyło się to występem na mundialu. Nazywa się Bora Milutinović. Poznałem tego gościa. Jestem pewien, że jeszcze dekadę temu powiedziałby krótko: „Dwa miesiące? Mnóstwo czasu. Dacie milion „papierów” i pojedziecie do Kataru. A jeśli będziecie chcieli, żebym popracował dłużej, możemy pogadać po barażach”. I za dwa tygodnie pewnie już by wiedział, w jakim składzie trzeba zagrać na Łużnikach.