Artur Boruc bronił w pierwszym meczu rundy wiosennej z Zagłębiem Lubin. Wyszedł też w pierwszej "jedenastce" w meczu z Wartą i stracił miejsce w składzie wyłącznie na własne życzenie. Jego zachowanie w meczu z Wartą było ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała wtedy ta drużyna. Przegrywaliśmy 0:1 i mogliśmy gonić wynik. W osłabieniu to jest zawsze dużo trudniejsze. Na dodatek Artur dostał trzy mecze kary i zostaliśmy wtedy z dwoma młodymi bramkarzami, z Misztą i Kacprem Tobiaszem. W decydującym momencie sezonu. A trzeba pamiętać, że obaj ci młodzi bramkarze nie udźwignęli presji jesienią, gdy byli wstawiani do bramki, więc były poważne obawy, jak będzie tym razem.